Jerzy Hajdaś – malarstwo
Zobaczyłam – na ekranie telefonu komórkowego, w Cukierni Wiedeńskiej jego obraz „Masa i władza” –zaintrygował mnie; krzyczał: weź mnie ze sobą! Posłuchałam; teraz wisi u mnie na ścianie, a ja powoli wchodząc w Jego świat, jestem coraz bardziej pod wrażeniem wrażliwie wszechstronnej, artystycznej osobowości.
Jerzy Hajdaś; od dzieciństwa związany był z muzyką; w podstawówce uczył się gry na gitarze, a w „średniej” muzycznej – na wiolonczeli. Jak sam mówi, w duszy, to mi chyba nic nie gra. Tym słowom zaprzecza jego działalność. Maluje dla psychoterapii, bo chce się odbić, przynajmniej na chwilę, od smutnego realu. W latach 80-tych i 90-tych, przyszłego malarza pochłonął bez reszty klimat rzeszowskiej BWA. Zafascynowany atmosferą wystaw i wernisaży, zainspirowany spotkaniami z ówczesnymi mentorami – Staszkiem Jachymą, Anią Hubert i Leszkiem Kuchniakiem, sam zaczął malować. Na początku była to czysta abstrakcja, bawił się kolorem. Powstało niewiele obrazów, bo jednocześnie pisał muzykę (głównie piosenki) w nurcie poezji śpiewanej. Natchnieniem byli rzeszowscy poeci – np. Tadeusz Kubas, ale też Śliwiak, Grochowiak, Różewicz. Talent buzuje; Jurek „pracuje” z odpowiednią muzą w zależności od …… wewnętrznej potrzeby.
Komponuje muzykę na różne instrumenty (formy klasyczne), maluje, śpiewa poezję poetów polskich i sam grywa w kapeli rockowej. Swoją twórczość puentuje: jest to tylko i wyłącznie odprężenie, zwolnienie spirali” skręconego” wnętrza… Z początkiem XXI wieku zainteresował się literaturą latynoamerykańską, którą potem zawęził do Noblistów. A jeszcze później… zaczął „ilustrować” swoją wizją, wyobrażoną obrazem. Tak powstała „Seria Noblowska”. Teraz ma czas na studia malarskie na Uniwersytecie. Inspirują go techniki malarskie czyli warsztat. Rajcują ćwiczenia z martwej natury, światłocień, perspektywa.
O sobie? Staram się nic nie robić, ale się nie da, poza tym rodzina, dom i te inne….