Norwegia -Trondheim, Oslo, Bergen

Kraje skandynawskie kojarzą mi się chłodnym klimatem, zjawiskiem nocy polarnej, kryminałami, a przede wszystkim z bardzo wysokim rozwojem gospodarczym. Muszę przyznać, że to właśnie ten ostatni czynnik zadecydował o tym, iż jako cel mojej podróży urodzinowej w 2018 roku, obrałem znaną głównie z fiordów, dziewiczą Norwegię. Jednak po spędzeniu cudownego, wspaniałego i niezapomnianego tygodnia w kraju wikingów, mogę śmiało stwierdzić, że fiordy to tylko jeden z wielkiej ilości aspektów, dla których warto odwiedzić to, powiedziałbym „bajkowe”, państwo.

 

Choć początek mojej norweskiej przygody datuje się 3 lutego 2018 roku, to planowanie tej podróży rozpocząłem już końcem listopada 2017 roku. Tym sposobem udało mi się zaoszczędzić całkiem pokaźną kwotę – moje bilety lotnicze w dwie strony (najpierw z Gdańska do Trondheim, a w drugą stronę z Bergen do Gdańska), zakupione z wyprzedzeniem, kosztowały 144 złote. Z kolei za bilety kolejowe z Trondheim do Oslo oraz z Oslo do Bergen zapłaciłem po 249 koron norweskich (około 107 złotych) zamiast 913 koron (około 393 złote; w Norwegii bilety kolejowe zakupione z wyprzedzeniem są znacznie tańsze – im bliżej dnia podróży, tym bilet staje droższy). A takie oszczędności przy wyprawie do Norwegii są na wagę złota, gdyż ceny w tym kraju są, delikatnie rzecz ujmując, wysokie. Ale to jest pełne ekonomiczne prawo bogatego kraju.

 

Jak już wspomniałem, swój tydzień w norweskim raju, rozpocząłem 3 lutego 2018 roku. Tego dnia o godzinie 21:00 doleciałem do Trondheim. Gdy tylko wysiadłem z samolotu, od razu poczułem „prawdziwe” powietrze. I słowo „poczułem” jest tutaj bardzo akuratne, ponieważ mogłem wprowadzić do moich płuc krystalicznie czyste powietrze (Norwegia, podobnie jak inne kraje skandynawskie, może się poszczycić jednym z najniższych wskaźników zanieczyszczenia powietrza na świecie), a nie wzbogacone mnóstwem smogu (niestety Polska znajduje się wśród smogowych liderów pośród krajów europejskich). Następnie udałem się na małą stację kolejową, z której odjeżdżał pociąg do centrum Trondheim. I podczas 30-minutowej jazdy doznałem pierwszego szoku związanego z Norwegią. Otóż jadąc przez miejscowości aglomeracji Trondheim, mogłem obserwować piękne domy porozrzucane po obficie ośnieżonych górkach. Wszystkie w podobnym stylu, wspaniały ład architektoniczny. Ale co było najbardziej zadziwiające to to, że znamienita większość tych domów nie miała w oknach żadnych zasłon, żaluzji czy rolet dzięki czemu można dostrzec wnętrza domów. Oprócz tego, bardzo często domy były oświetlone lampami werandowymi, co dawało niesamowity efekt. Ten naród zdecydowanie nie muszą oszczędzać energii, ponieważ około 98% jest wytwarzana przez elektrownie wodne, czyli niekończące się źródło energii.

 

Trondheim to 3. pod względem liczby mieszkańców miasto Norwegii (190 464 mieszkańców, dane z 2017). Zwiedzanie zainicjowałem od spaceru po śródmiejskich ulicach, wzdłuż których ciągnął się wspaniałe, drewniane zabudowania. Na szczególną uwagę zasługują: monumentalna, bogato zdobiona, gotycka Katedra Nidaros (nor. Nidarosdomen), królewska rezydencja Stiftsgården, stojące na palach nad rzeką Nidelva drewniane domy i magazyny kupieckie z XVII i XVIII wieku (Bakklandet, bardzo liczne kawiarnie w tej okolicy), centralny plac (Torvet). Ja po dość długiej przechadzce odwiedziłem kawiarnię/restaurację o nazwie Mormors Stue, w której teleportowałem się do lat 20. Wspaniały wystrój, pyszna kawa i rozpływające się w ustach ciasta. Po zmroku udałem się na wzgórze, na jakim znajduje się forteca Kristiansten festning – mogłem stamtąd obserwować wspaniałą panoramę oświetlonego miasta.

 

Spędziłem w Trondheim cały dzień i już następnego dnia znalazłem się w pociągu do Oslo. W norweskim pociągu nie ma komunikatów w stylu: „proszę zwracać szczególną uwagę na rzeczy osobiste”, ponieważ Norwegowie w swoim kraju czują się bardzo bezpiecznie. Mogłem to dostrzec w momencie, kiedy cały czas ktoś szedł do wagonu restauracyjnego i pozostawiał wszystkie swoje rzeczy bez opieki. Kiedy wreszcie dotarłem, stolica zachwyciła mnie praktycznie od pierwszego wejrzenia. Nie będę się rozpisywał o zabytkach i atrakcjach turystycznych, ponieważ na dworcu i w wielu innych punktach można otrzymać bardzo dobre przewodniki, a bardziej zwrócę uwagę na czystość, jaka panuje w tym mieście. W centralnych dzielnicach podziwiałem wspaniałe kamienice, a generalnie miasto ma genialny plan zagospodarowania przestrzennego. Nie sposób nie wspomnieć, w tym momencie, też o samych Norwegach – jest to najpiękniejszy naród, jaki miałem przyjemność obserwować, a już kilkanaście krajów europejskich było mi dane zobaczyć. Podobnie trochę stolic europejskich już odwiedziłem i jeszcze w żadnej nie czułem się tak bezpiecznie jak właśnie w Oslo. Moim ostatnim przystankiem w Norwegii było Bergen, które zdecydowanie polecam osobom, chcącym zobaczyć słynne fiordy.

 

Czas w Norwegii to był jeden z najwspanialszych tygodni mojego życia. W trakcie pobytu rozmawiałem z paroma przypadkowymi osobami i naprawdę miło przebywa się w kraju, którego obywatele sami mówią, że łatwo i wygodnie im się żyje i nie narzekają na wszystko. Cieszę się, że do wakacji zostało już na dobrą sprawę niewiele czasu, bo wiem, że na pewno wówczas Norwegię znowu odwiedzę.

tekst, zdjecia; Przemek Wojs       

Poznaj także: